Zaskoczeni byliśmy od samego lądowania. Nasz lokalny przewodnik i inicjator całej wyprawy - Wlad, stanął dużo powyżej poziomu opiekuna i organizatora pobytu. Wspaniały kompan i organizator naszego czasu, dbał o to abyśmy nie byli tuzinkowymi turystami. Jesteśmy bardzo wdzięczni za jego pomoc i działania. Bez niego ta wyprawa nie miała by tej barwy i na pewno nie dostarczyła by tylu wrażeń. Tego co doświadczyliśmy tu na miejscu nie da się opisać. Fantastyczny wypad, dostarczający bardzo wielu wrażeń i doświadczeń. Na pewno zmieścimy relację uczestników zebrane pod koniec wyprawy ale na teraz jesteśmy jeszcze w jej trakcie,

Pierwszego dnia, przywitał nas już w nocy, zorganizował przyjazd na kwaterę, przygotował poczęstunek - skończyliśmy dyskusje nad ranem. Udało nam się załatwić bardzo dobrą kwaterę, niemal jak rezydencja ambasadora. Z przepięknym patio na którym odbywały się nasze spotkania i dyskusje. Jak na tutejsze warunki, stosunek ceny do jakości był bardzo korzystny i mimo że rezerwacja była na 3 dni, przedłużyliśmy pobyt niemal do końca.

Z tego zakwaterowania.jesteśmy super zadowoleni i prowadzimy rozmowy, aby można było tu zorganizować potencjalnie kolejną wyprawę. Ograniczeniem jest tu odległość od oceanu - mamy do niego około 1.5 km. Ale sprawnie funkcjonuje system komunikacji (taksówki i busiki tworzące regularne przewozy).

Od rana - ostre tempo. Gdybyśmy wiedzieli, że tego dnia przemaszerujemy pieszo kilka kilometrów, pewnie nikt by się nie ruszył :). Ale każdy krok był na wagę złota - tyle wrażeń i walorów poznawczych :)

Odwiedziliśmy plażę, kilka resortów, zwiedziliśmy niezły kawałek miasta, z z ogromnym Serrekunda Market na pierwszym miejscu.

Maszerowanie po plaży okazało się czystą przyjemnością, jednocześnie mogliśmy podziwiać uroki i specyfikę życia codziennego tubylców. Bardzo sympatycznie zresztą do nas usposobionych. .

Liczne ośredki wypoczynkowe po drodze zachęcały do odwiedzin

Przepiękna plaża, bawiuące się na niej dzieci, grająca też w piłkę nożną miejscoea mlodzież - jakże inne widoki..

Byliśmy wszyscy pod ogromnym urokiem tego miejca. Co chwilę można było zrobić sobie przystanki w urokliwych miejscach.

Bujne życie nad brzegiem morza, wycieczki konne, wielu młodych mężczyzn ćwiczących codziennie i grających w narodowy chyba sport - piłkę nożną. Aż miło popatrzeć jak na 2-3 "boiskach na plaży, podczas odpływu dziesiątki młodych grało w piłkę nożną. Atmosfera spokoju i beztroski - tego nam wszystkim brakowało.

Oderwanie od cywilizacji, spokój nastawiało z pozoru nostalgicznie, ale szybka integracja grupy spowodowała, że ze spornych z początku dyskusji o emancypatii , w zasadzie jak do chwili napisania tego artykułu, okazało się że wyprawa ta zasłynie jako najzabawniejsza chyba z organizowanych obecnie wypraw.

Radość i zadowolenie powodowały co chwila salwy śmiechu, a zabawne spory dokładały tylko nowego paliwa do naszych obolałych od śmiechu boków. Padła sugestia, aby zorganizować podobne wyprawy w konwencji podobnej do jogi śmiechu :).

Jednocześnie też realizowaliśmy przebogaty program zwiedzania i poznawania okolic oraz zwyczajów. W przyspieszonym trybie obejrzeliśmy większość atrakcji i ciekawych miejsc. Niesamowite wrażenie sprawił tutejszy rynek. Mnogość wrażeń, była ogromna.

Oczywiście staraliśmy się uczcić 11 listopada, integrując się z tutejszą grupą polonijną, co częściowo się udało - częściowo, ponieważ zbyt późno dotarliśmy na miejsce gdzie wspólnie się bawiliśmy. Poznaliśmy niesamowicie ciekawe osoby, które tu osiadły niemal na stałe, osiągając status rezydentów. Ich opowieści wprowadziły też sporo informacji o tutejszej kulturze i obyczajach. To niesamowicie ciekawa lekcja poznawcza.

Ciekawe było też zapoznanie się z lokalnym systemem transportu  - głównie to taksówki i busiki dla kilku osób, które regularnie krążyły na poszczególnych trasach.Nasze nawyki i wygodnictwo z początku sprawiało problemy, ale bardzo szybko zaasymilowaliśmy się do tutejszych warunków.

Nasz nieoceniony uczestnik wypraw - Maciej, nie dopuścił do innej możliwości niż przygotowywanie przez niego potraw, i przeszadł samego siebie. Poematy kulinarne które nam serwował na pewno długo pozostaną niezapomniane w naszej pamięci. Opierając się na tutejszych produktach, potrafił stworzyć arcydzieła smaków. Dobrze że to tylko rekonesans, a nie głodówka :)

Folklor lokalny był niesamowity. I przypominał tylko w niewielkim stopniu to co oglądaliśmy w Azji.

Zwiedzaliśmy też okoliczne parki, ty gdzie na swobodnym wybiegu żyły małpki, sępy i inne zwierzęta.

W niektórych z większych resortów odbywały się codzienne "wystepy" gdzie dokarmiano np. sępy, które zlatywały się na tren punkt programu dnia. Gromadziło to liczne rzesze turystow

W rezerwacie , w którym oglądaliśmy liczne małpki w kilku odmianach gatunkowych, była też plaża na której trochę odpoczywaliśmy. Towarzysyło nam stadko byków. Kobiety wykazały się trochę słabą znajomością płci, dostyć beztrosko zachowując się w ich obecności :)

Reszta do uzupełnnienia później - zapraszamy  :).